Racuchy to moje jedno z milszych wspomnień kuchennych z dzieciństwa. Pamiętam, że moja mama często smażyła takie jako dodatek do zupy, coś w rodzaju deseru lub podwieczorku. Ale zawsze uprzedzała: cały talerz zupy ma być zjedzony, dopiero wtedy można sięgać po placuszki. Więc razem z siostrami szybko obracałyśmy łyżkami, żeby wreszcie móc spróbować tych zarumienionych, grubo obtoczonych w cukrze pudrze racuszków.
Teraz sama smażę podobne nie tylko na co dzień. Goszczą na moim stole w dni postne i obowiązkowo w Wigilię, jednak wówczas bez dodatku jaj i mleka. Racuchy są pulchniutkie i ładnie rosną.
Źródło: MW
Składniki:
- 0,5 kg mąki
- 2 łyżki cukru
- 50 g świeżych drożdży
- 1,5 szklanki ciepłego mleka
- szczypta soli- 1 jajko
Wykonanie:
Zmieszać drożdże i mąkę, zrobić wgłębienie. Wkruszyć drożdże i zasypać cukrem, następnie zalać 0,5 szklanki mleka. Odczekać, aż drożdże zaczną pracować. Dodać pozostałą szklankę mleka, wbić jajko i wszystko wymieszać. Łyżką nakładać na tłuszcz porcje ciasta, smażyć z dwóch stron na złoto. Obtoczyć w cukrze pudrze.
Ostatnio za moim oknem kuchennym miałam gościa. Okazało się, że to nie typowa sikorka, lecz modraszka, z charakterystyczną "czuprynką" na łepku. Stała się już stałym bywalcem i chętnie podjada słoninkę:
jak ja dawno takich nie jadłam,,pyszności :)
OdpowiedzUsuńEwa, częstuj się :)
UsuńAkurat wczoraj robiłam racuszki na obiad, też podobne, tylko że z dodatkiem jabłek. Teraz popatrzyłam na zdjęcia i chyba niedługo znowu zrobię, bo to jedno z tych dań, które można jeść często (nigdy dość) :-) Super przepisy na blogu, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAleż bym zjadła takiego racucha :)
OdpowiedzUsuń