19 kwietnia 2015

Zrazy mojej mamy

Przedwczoraj kupiłam świeżą młodą wołowinę i pierwsze, co mi przyszło na myśl, żeby z niej ugotować, były te zrazy. Moja mama podawała je do każdego świątecznego obiadu. Uwielbiam zwłaszcza sos, który potem jak dziecko ugniatam z ziemniakami, ale może jeszcze bardziej działa na mnie zapach, unoszący się po całym domu. U nas już po świętach i trochę żałuję, że wcześniej nie pomyślałam, żeby je zrobić. Są znakomite.


Składniki:
- ok. 1,5 kg świeżej wołowiny bez błon, najlepiej sprawdzi się ligawa, antrykot, polędwica
- 1 duża cebula pokrojona w piórka
- kilka plasterków ulubionej wędliny (u mnie swojska szynka wieprzowa wędzona) pokrojonej w paski
- kilka pieczarek
- olej
- sól
- pieprz
- musztarda (u mnie rosyjska)

Wykonanie:
Przygotować mięso. Słyszałam, że wołowinę przed użyciem należy przemrozić, więc ja co najmniej na dobę wkładam mięso do zamrażalnika. Po rozmrożeniu pokroić mięso na 1 cm plastry i lekko rozbić tłuczkiem. Mięso posmarować z jednej strony musztardą, z brzegu położyć trochę cebuli i wędliny (moja mama dodaje jeszcze ogórek kiszony). Zawinąć w roladkę i spiąć wykałaczką. Tak postąpić z resztą mięsa. Przygotowane ruloniki obsmażyć na patelni z dodatkiem oleju. Przełożyć je do garnka, a pozostałości z patelni zalać wodą, zagotować i wlać do garnka. Uzupełnić wodą tak, aby mięso było przykryte, dodać soli i pieprzu. Smakować. Pieczarki pokroić w plasterki i wrzucić do garnka. Gotować do miękkości. Na koniec zagęścić mąką i zabielić mlekiem (w 1/4 szklanki mleka wymieszać 2 łyżeczki mąki, zahartować gorącym sosem i przelać do garnka). Podawać z ziemniakami lub kaszą i surówką.


Na Podlasiu, ale i nie tylko tu, bardzo powszechny jest samodzielny wyrób wędlin lub dań z mięsa z własnej lub lokalnej hodowli. W prawie każdej wiosce jest co najmniej kilku gospodarzy, którzy hodują świnie lub krowy. Takie mięso jest praktycznie pozbawione chemii, jest naturalne i mamy pewność, co do jego pochodzenia. Ja własnie tutaj nauczyłam się, jak takie wyroby się przygotowuje od podstaw, zaczynając od podzielenia np. ćwiartki świnki na części pierwsze. Może dla niektórych z Was wydać się to obrzydliwe, dla mnie też było, ale tak to właśnie wygląda. Nie zapomnę, jak pierwszy raz zobaczyłam na własne oczy leżące na stole, jeszcze ciepłe mięso i zwisający ogon... Omijałam kuchnię szerokim łukiem dopóki mięso nie zniknęło mi z oczu! Teraz chce mi się z tego śmiać, bo do wszystkiego można przywyknąć, tym bardziej jak pozna się smak prawdziwych wędlin. Ale nie ukrywam - pracy jest przy tym mnóstwo, bo część mięsa jest przeznaczona na wędzenie, część trzeba zemleć na kiełbasy, ze skóry i podrobów robi się pasztet (np. taki: http://nawschodziepolski.blogspot.com/2014/07/pasztet-wiejski.html), z nóżek powstaje galareta, z jelit flaczki itd. Z każdej części zwierzęcia powstaje potrawa, nic nie może się zmarnować. 
To zdjęcia robione tuż przed świętami, wędzone prawdziwym drzewem polędwica i szynka oraz kiełbasa:




1 komentarz:

  1. Bardzo lubię mięsa duszone z dodatkiem pieczarek. Poproszę o oznaczenie wpisu zgodnie z zasadami akcji, wtedy będę mogła go dodać.

    OdpowiedzUsuń