12 maja 2015

Konfitura z rabarbaru z cytryną i imbirem

Rabarbaru mam w ogrodzie pod dostatkiem i staram się go maksymalnie wykorzystać, dopóki jest jeszcze młody, niezdrewniały. Podobny dżem z rabarbaru, ale z dodatkiem kisielu jadłam już na Podlasiu. Podawano go do naleśników. Ja postanowiłam zatrzymać jego smak na dłużej i delektować się nim np. zimą :) Kto lubi taki kwaśny, nieco cierpki smak, musi tę konfiturę zrobić. Zwłaszcza z dodatkiem cytryny, która zaostrza jej smak.


Składniki:
- 1,6 kg obranego i pokrojonego w kostkę rabarbaru
- sok z 1 cytryny
- 1 opakowanie cukru żelującego 3:1
- cukier do smaku
- 1 czubata łyżeczka imbiru

Przygotowany rabarbar wrzucamy do garnka, zasypujemy cukrem żelującym, dodajemy sok z cytryny oraz imbir. Gotujemy na małym ogniu i mieszamy. Rabarbar puści sok. Konfiturę na leży powoli gotować, aby cząstki rabarbaru się nie rozpadły zupełnie. Cały proces należy obserwować. Moim zdaniem wody było za dużo, więc pozwoliłam, by trochę odparowała i dosłodziłam całość do smaku. Z takiej porcji otrzymałam 5 niedużych słoiczków konfitury. 


Pomysł na konfiturę znalazłam u madameedith.blogspot.com.

Kolejny raz zostałam obdarowana wiosennymi kwiatami do posadzenia. Niedługo zabraknie mi doniczek :) Mama mi podpowiedziała, abym rozejrzała się po podwórku i poszukała nietuzinkowych pojemników na kwiaty. Znalazłam co nieco, część już wykorzystałam, a resztę muszę trochę odrestaurować :)



Surfinie powędrują na balkon:




 Konwalie w tym roku obficie kwitną, wiec bukiet zabrałam do domu. Niech pachną!


Oprócz nich znajdę miejsce na pachnący bez i niezapominajki:



Mój mąż nie będzie zadowolony, kiedy się dowie, że ujawniłam zdjęcia poniżej. Pomyślał pewnie sobie, po co ktoś chciałby oglądać rozpadającą się studnię? Cóż, dla mnie taki widok to właśnie jest ta magia Podlasia, coś, co odróżnia je od reszty Polski. Dla jednych to po prostu stare rupiecie, śmieci, złom. A dla drugich, czujących to, co ja, to jest zatrzymany na chwilę czas, to spracowane ręce naszych dziadków, to czysta natura i ziemia dająca płody, od której zależało być, albo nie być. Mimo tego, iż należę do osób lubiących nowoczesny styl, to pewnych starych przedmiotów nie chciałabym się pozbywać. Niosą ze sobą całą historię i grzechem byłoby je wyrzucić i zapomnieć. 

Kiedyś dziadek męża miał konia, na podwórku znalazłam oprócz tej podkowy całą uprząż.


Tu stodoła sąsiada. Na prawie każdym podwórku stoi podobna, mniejsza lub większa, obowiązkowo drewniana. 


To jedna z naszych studni. Teraz nieużywana, ale z opowiadań dowiedziałam się, że dawniej woda w niej była krystalicznie czysta. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz